Kiwnęłam głową - Jasne, prowadź - rzuciłam i uśmiechnęłam się promiennie. Nie ma to jak ganianie za psem typu mrok. Jego entuzjazm był zaraźliwy. Potem ruszyłam prosto za nim.
Roześmiałam się. Byliśmy mokrzy po ostatni włosek. Otrzepałam się, a potem zaczęłam wycierać o suchą trawę. Rozejrzałam się po terenie. Co tu było, oprócz wody i drzew? Może coś ciekawego...