PokeUniverse
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Forum PBF pokemon
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 KP Allex

Go down 
AutorWiadomość
Allex




Liczba postów : 19
Join date : 27/02/2014

KP Allex Empty
PisanieTemat: KP Allex   KP Allex I_icon_minitimeSob Mar 01, 2014 5:48 pm

Imię i nazwisko: Hiroki Green
Wiek: 12 lat
Wygląd: KP Allex 200px-BrixArtSM
Charakter: Hiroki jest całkiem dojrzały mentalnie jak na swój wiek. Nauczony doświadczeniem nigdy nie podejmuje decyzji pochopnie, zawsze zastanowi się parę razy zanim dokona jakiegoś wyboru. Jest całkiem miłym i pogodnym chłopcem, w każdej sytuacji stara się dostrzec dobre strony. To całkiem odpowiedzialny człowiek, potrafi wsiąść na siebie odpowiedzialność za wszystko co zrobił. W kontaktach międzyludzkich jest przeważnie otwarty i bezpośredni, często wyraża swoje myśli wprost, bez ogródek co jest główna zaletą tego chłopca. O pokemonach wie niewiele, potrafi je za to doskonale zrozumieć. Jest świadomy tego że pokemony to nie bezmyślne maszyny do walk, ale także maja swoje uczucia i myśli, dlatego stara się podchodzić do każdego pokemona inaczej, z uwagi na jego charakter.
Historia: Dziś był piękny dzien. Słońce wyszło zza chmur, śnieg pięknie błyszczał. Uznałem, że spacer mi dobrze zrobi. Poszedłem do mojej ulubionej kawiarni. Usiadłem przy stoliku i zamówiłem gorącą czekolade. Przy stoliku obok siedziało trzech mężczyzn. "Niechcący" podsłuchałem ich rozmowę. Spierali się o cenę czegoś, ale nie było to tanie. W końcu dwaj mężczyźni zgodzili się kupić to coś za wyższą cenę, ale nie byli zadowoleni. Piłem czekoladę coraz szybciej, bo widziałem, że oni już się zbierają. Zapłaciłem za nią szybko. Kiedy trzej mężczyźni wyszli, ja poszedłem za nimi. Nawet nie wiem dlaczego. Szedłem za nimi aż się zatrzymali w ciemnym zaułku. Mężczyzna wyjał z kieszeni to coś, a drugi wziął to. Pierwszy czekał chyba na zapłatę, ale doczekał się jedynie ciosu w twarz od trzeciego. Upadł na ziemie, a tamci tylko się zaśmiali. Zakradłem się cicho do tego, który trzymał tą rzecz, a kiedy byłem blisko wyrwałem mu to z ręki i zaczałem uciekać. Nie wiedizałem po co to robię. Zanim oni zorientowali się co się stało ja już byłem dość daleko. Biegłem przez środek miasta, omijałem ludzi, ale w końcu musiało się to zdarzyć. Biegłem najszybciej jak mogłem, ale kiedy ominąłem jednego człowieka, jak z pod ziemii wyrósł inny. Wpadłem na jakiegoś chłopaka i razem przewróciliśmy się na śnieg. On wstał szybko, ale na mnie skoczył jego Pokemon. Wielki Houndoom wcisnął mnie jeszcze bardziej w śnieg, ale zaraz zszedł na komende pana. On złapał mnie za kołnież i podniósł do góry. Myślałem, że znów dostanę jakąś przestrogę typu "Nie biegaj tak szybko", ale jednak się myliłem. Jedyne co dostałem od trenera Houndooma to cios w twarz przez który znów wylądowałem w śniegu. Zaraz kiedy mnie uderzył odwrócił się i w tłumie zobaczyłem już tylko jego powiewający szalik. Już nawet zapomniałem dlaczego tak biegłem, ale przypomniałem sobie, keidy zobaczyłem dwóch mężczyzn przeciskających się przez tłum. Wiedziałem, że nie opłaca się uciekać, bo musiałbym jeszcze wstać ze śniegu, a oni byli blisko, więc schowałem Moss Rock do skarpetki. Oni szybko podeszli, chwycili mnie i zaciągneli do jakiegoś zauka. Tam chciali już coś mówic, ale zobaczyli mały tłumek ludzi wpatrujących się w nas. Jeden z nich popatrzył na drugiego i wyjął Pokeballa. Z małej kulki wyłonił się olbrzymi Salamence. Wsiedli na niego, ja również byłem zmuszony. Odlecieliśmy. Za kilkanaście minut wylądowaliśmy w jakimś ośnieżonym lesie. Salamence wrócił do Pokeballa, a mężczyźni zwrócili się do mnie. Już chciali coś powiedzieć, ale ja szybko schyliłem się, jedną ręką wyjąłem Moss Rock, a drugą nabrałem śniegu. Sypnąłem nim w ich oczy żeby zyskać na czasie i popędziłem jak najszybciej w kierunku, w którym, jak mi sie wydawało był dom.

***

Było mi zimno. Biegnę już długo, ale jest tu pełno śniegu, który strzepuje na siebie przedzierając się jak najszybciej przez geste krzaki. Pogoń poruszała sie trochę wolniej, ale wydawało mi się, że jest coraz bliżej. Może jednak na prawdę oni są szybsi? Co chwila słyszałem krzyki: "Szybciej, nie może uciec!", "Musimy mu to odebrać!". Zawsze kiedy je słyszałem chciałem przyśpieszyć, ale byłem zbyt zmęczony. Wiedziałem, że nie mogę im tego oddać, trzymałem to mocno w ręce. "Nie będziemy się z nim tak uganiać! Nie lepiej napuścić na niego Pokemony? Może go nie zabiją...", kiedy usłyszałem te słowa ciarki przeszły mnie po plecach. Usłyszałem dźwięk Pokemona wychodzącego z Pokeballa i kolejnego ścigającego. Teraz jednak był na prawdę szybszy. Chciałem przyśpieszyć, ale nie mogłem. Biegłem w starym tempie, choć wiedziałem, że to nie wystarczy. Odwróciłem się w biegu. Już widziałem jak biegnąca Mightyena porusza gałęziami, którymi przed chwilą poruszałem ja. Zobaczyłem, że, za najbliższymi drzewami nie ciągnie się las. Możliwe, że to miasto, że ktoś usłyszy moje krzyki i mi pomoże. Te myśli dodały mi energii i jednak przyśpieszyłem. Wyskoczyłem z lasu, ale nic tu nie było, nawet trawy, jedynie śnieg na ziemi... Znów usłyszałem pogoń. Mightyena była jeszcze bliżej. Ruszyłem znów, ale było ciężej. Mightyena również wyskoczyła z lasu. Chciałem jeszcze przyśpieszyć, las był już nawet blisko. Udało mi się wycisnąć z siebie więcej siły, choć nawet nie powinno jej już tam być. Niestety mi się udało.... Kiedy tylko przyśpieszyłem wydarzyło się wiele rzeczy na raz. Ścigający ludzie wybiegli z lasu. Mightyena skoczyła na mnie, a ja poślizgnąłem się na lodzie. Tak, na lodzie. Nie była to polana bez trawy tylko zamarznięte jezioro pokryte warstwą białego puchu. Poke-wilk dopadł mnie w końcu. Niby się poślizgnąłem, ale i tak naskoczyła na mnie. Długie pazury wbiły się w moje plecy. Przez grubą bluzę może nie powinienem tego czuć, a jednak bardzo bolało. Lecieliśmy w kierunku lodu może krócej niż sekundę, ale dla mnie było to bardzo długo. W końcu upadłem na lód. Słyszałem poszczękiwania, wiedziałem, że lód zaraz się załamie. Mightyena przyciskała mnie do ziemi, a ludzie byli już bardzo blisko. Wiedziałem, że już niedługo zakończę życie, ale jednak nadal ściskałem to w dłoni. Jeśli naszła by mnie jednak ochota na dalsze życie to musiałem najpierw pozbyć się ciężkiej Mightyeny przez którą nie mogłem się ruszyć. Niestety nie miałem już siły na nic. Może mógłbym wstać i biec, ale nie zrzucić ją z siebie. Nagle ona zeszła. Myslałem, że może zrobiło jej się mnie żal, ale zaraz kiedy uwolniłem się od niej chwycił mnie brutalnie jakiś mężczyzna. Postawił mnie na nogach i wymierzył mi silny cios w twarz. Nie mogłem się utrzymać na nogach, znów poleciałem na lód. Miałem nadzieję, że przynajmniej stracę przytomność, ale nawet to się nie stało. Upadłem na lód, znów usłyszałem zgrzyty w lodzie, ale głośniejsze, coraz głośniejsze. Lód pękł, wpadłem do przeraźliwie zimnej wody, oczy zaczęły mi się schodzić, rozluźniłem uchwyt, Moss Stone wysunął mi się z ręki i powędrował razem ze mną na dno jeziora.

***

Powoli otworzyłem oczy. Przez chwilę nie wiedziałem nawet gdzie jestem, ale przypomniałem sobie wszystko. Znalezienie Moss Stone'a, odmowa oddania go, zniewolenie, ucieczka i to jezioro. Dopiero dotarło do mnie, że ociekam wodą i, że jest mi strasznie zimno. Cały byłem obolały, a w dodatku miałem mocno skrępowane ręce i nogi. W tym momencie chciałem tylko chwilę odpocząć, nawet nie spać, po prostu usiąść i spokojnie posiedzieć, nic więcej. Postarałem się rozejrzeć dookoła.Byłem w jakimś starym domu, bardzo starym. W pomieszczeniu byłem tylko ja, ale z poprzedniego pokoju słyszałem rozmowę. Spróbowałem usiąść albo przynajmniej obrócić się tak aby było mi trochę wygodniej, bo w tej pozycji przygniatałem sobie lewą rękę. Udało mi się, oparłem się o ścianę, ale niestety od ściany odczepiło się parę kawałków gruzu i upadły na inne, co sprawiło, że mężczyźni z pokoju obok usłyszeli mnie. Szybko weszli do pokoju i obaj zaśmiali się. "Proszę, proszę. Nasz złodziej się obudził. Gadaj, gdzie schowałeś Moss Stone?" - to usłyszałem od pierwszego z nich, ale nie miałem pojęcia o co chodzi. Byłem pewien, że Moss Stone wysunął mi się z ręki, kiedy byłem już w jeziorze.
- Nie wiem gdzie może być. Myślałem, że znaleźliście go już. - odpowiedziałem mężczyźnie, ale wyraźnie nie spodobała mu się taka odpowiedź.
-Słuchaj, powiedz nam to. Jeśli nam powiesz, my może jedynie cię pobijemy i zostawimy gdzieś w lesie... A jak nie to zabijemy Cię, chyba lepiej przeżyć, prawda? Jest mała szansa, że ktoś Cię znajdzie. - Taka odpowiedź nie zadowoliła mnie, nie wiedziałem co mogę zrobić w tej sytuacji.
-Ja na prawdę nie wiem gdzie to może być. Kiedy wpadałem do jeziora to miałem to w ręce! - Nie umiałem wymyślić nic na poczekaniu, mówiłem prawdę.
-Mamy w to uwierzyć? Myślisz, że nie mamy Pokemona, który przeszuka dno jeziora? Nic tam nie ma. - Tym razem odezwał się drugi mężczyzna - Decyduj się szybko. Albo nam pomagasz albo zabijamy Cię na miejscu. - Nie miałem zbyt wielkiego wyboru. Jako, że nie wierzyli w to, że mówię prawdę to musiałem kłamać. Mogłem im powiedzieć, że schowałem Moss Rock w każdym miejscu, w którym byłem od kiedy im uciekłem. Na pewno by tam poszli to szybko, nie mają zbyt wiele czasu na dostarczenie go, ale problem pojawiłby się gdyby zabrali mnie ze sobą. Trzeba jednak było ryzykować.
- Dobrze, powiem Wam gdzie to schowałem! - powiedziałem szybko.
- Wiedziałem, że wybierzesz mądrze. Więc? Gdzie to schowałeś? - Odpowiedział mi pierwszy mężczyzna.
- Uciekając przed Wami przez las mijałem wielkie drzewo, korzenie wystawały nad ziemię. Moss Stone wrzuciłem między nie. - Mówiłem wymyślając jakieś nieistniejące drzewo.
Obaj mężczyźni patrzyli na mnie chwilę w milczeniu. Miałem nadzieję, że nie odkryją kłamstwa.
-Tak, chyba sobie przypominam. Prawie się potknąłem o te korzenie. - Nie wierzyłem własnym uszom. Przecież nawet nie było tam takiego drzewa, a na pewno nie przebiegałem obok niego. Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście. I tak doszedłem w opowiadaniu do tego punktu. Dwaj mężczyźni wybierają się po Moss Stone, a ja siedzę przy ścianie czekając na ich decyzję czy zabiorą mnie, czy tu zostawią. Oby to drugie. Obaj mężczyźni są gdzieś dalej, raczej na parterze, bo nie słyszę ich dobrze. Po chwili rozmowy nastąpił śmiech, a po nim jeden z mężczyzn zaczął wchodzić na górę, w moim kierunku. Wchodzi do pokoiku...
- Spisałeś się, mały. - powiedział pierwszy mężczyzna - Chyba możemy Cię teraz wypuścić. - W to nie mogę uwierzyć jeszcze bardziej. Jak to w ogóle możliwe? Ku memu niedowierzaniu mężczyzna rozwiązał mnie i pokierował w stronę wyjścia. Wstałem i ruszyłem drogą, którą mi pokazywał. Zszedłem po wąskich, drewnianych schodach i ujrzałem drzwi. Obok nich stoi drugi mężczyzna. Jedną ręką pokazuje mi wyjście, a druga trzyma za nimi, coś chowa, ale co..?
- Żegnamy. - Powiedzieli obaj. Ostrożnym krokiem ruszyłem do drzwi. Stanąłem w progu i już chciałem wyjść na zewnątrz, kiedy drugi mężczyzna wyciągnął to co chował. Duży kawałek gruzu. Nie zdążyłem zareagować, a już zamachnął się i uderzył mnie w głowę. Padłem na ziemię, a przed oczyma miałem już tylko ciemność.

***

Otworzyłem oczy. Co się właściwie stało? I gdzie ja jestem. Leżę na podłodze jakiegoś starego domu, ale co to za dom? Mój? Raczej nie, wygląda na opuszczony. Muszę usiąść, strasznie boli mnie głowa. Ale właściwie dlaczego? Ktoś mnie uderzył? Zapewne, ale dlaczego... Nie mogę tak tu siedzieć, zwiedzę ten dom. Jedną ręką masując się w bolące miejsce wstaje i powoli ruszam do innego pokoju, ale zatrzymuję się w połowie drogi. Nawet nie pomyślałem, żeby sobie ułożyć wszystko w głowie. Chciałbym wiedzieć co i jak się stało. Myślę... Ale nie, nie mam pojęcia. Zapomniałem, ale może gdzie ja właściwie jestem . Nie wiem nic. Nic nie pamiętam. Staram się coś sobie przypomnieć, ale nic... Nic nie wiem, nic nie mogę sobie przypomnieć. Mam rodzinę? Mam przyjaciół? Mam dom? Nie mam pojęcia. W nagłym przypływie waleczności postanowiłem to zmienić, ale najpierw obejrzeć ten dom. Wszedłem do drugiego pokoju. Ten również był stary, ale jakby używany. Fotele wyglądają jakby ktoś na nich niedawno siedział, a w kominku jeszcze pali się mały ogień. Na stoliku za to leży coś ciekawszego. Leżało tam 5 Pokeballi i Pokedex. Nie widzę nic takiego przy sobie, może to moje? Raczej tak. Wezmę balle i pokedex, ciekawe po co zostawili mi taki ekwipunek... musieli się dowiedzieć, że nie długo wyruszam w swoja pierwszą podróż pokemon, ale w obecnej sytuacji raczej muszę się dowiedzieć więcej o sobie. Postarałem się sięgnąć w głąb pamięci, może przypomnę sobie jeszcze coś oprócz imienia i nazwiska. Wyglądało na to, że nic z tego nie będzie, cóż wolę rozejrzeć się trochę po okolicy zamiast gnić tu bezczynnie czekając aż tamci dwaj wrócą i mnie złapią- powiedziałem do siebie w myślach po czym wyszedłem na dwór, po krajobrazie jaki zobaczyłem, stwierdziłem, że jestem gdzieś na obrzeżach miasta Pallet.
- Pomyśleć, że w wieku zaledwie 12 lat przeżyłem taką przygodę jakiej mógłby pozazdrościć nie jeden dorosły- powiedziałem do siebie tym razem na głos, po czym dodałem:
- Przyznaję, co innego oglądać filmy przygodowe w telewizji a co innego przeżywać, to naprawdę- powiedziałem, po czym znowu się zastanowiłem, co dalej robić. Nagle jedna myśl przyszła mi do głowy:
A gdyby tak udać się do Profesora Oaka po startera? Jeszcze nie zacząłem swojej przygody jako trener pokemon i nie wiedziałem o tych stworkach dużo, ale z braku innych pomysłów postanowiłem tak zrobić.W końcu miałbym przynajmniej pokemona, który mógłby mnie obronić przed tamtymi mężczyznami o ile ich jeszcze kiedykolwiek spotkam- powiedziałem w myślach po czym udałem się w drogę do Laboratorium.
Profesja: Trener
Profesja poboczna: Odkrywca
Pokemony:

Gatunek: Litleo
Płeć: Samiec
KP Allex Litleo
Typ: KP Allex FireKP Allex Normal
Poziom: 10,5
Charakter: Jest bardzo wierny i lojalny. Zawsze staje w obronie swojego trenera i nie opuszcza go w potrzebie. Jest waleczny i bardzo odważny, dzięki czemu jest odpowiednim kandydatem na ofensywnego pokemona. Jego wadą jest to, że nie docenia przeciwnika i zachowuje się jakby był najlepszy, jednak gdy przegrywa to ma na tyle godności by uznać porażkę. Jest konsekwentny i wyrozumiały, ale nie lubi gdy jego trener w niego nie wierzy.
Ataki: Tackle, Leer, Ember, Work Up
Ability: Nieodkryta(Pokemon odkrywa swoją umiejętność, gdy warunki dla niej potrzebne są spełnione)

Gatunek: Bulbasaur
Płeć: Samiec
KP Allex 1
Typ: KP Allex GrassKP Allex Poison
Poziom: 10
Charakter: Bardzo śmiały pokemon, potrafi dogadać się z wieloma pokemonami jak i ludźmi. Lubi przebywać w towarzystwie innych , szczególnie polubił swojego nowego trenera. Niesamowicie lubi walczyć, szczególnie z silniejszymi od siebie. Na treningach zawsze daje z siebie wszystko.
Ataki: Tackle, Growl, Leech Seed, Vine Whip
Ability: Overgrow
Odznaki: brak
Towarzysz: brak
Pokemony towarzysza: brak
Plecak:
5000$
5x Pokeball
2x Potion
Pokedex
Pokenav
Punkty JF: 16
Powrót do góry Go down
 
KP Allex
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PokeUniverse :: Przygody :: Skarbiec :: Karty Postaci-
Skocz do: