Msciwy ja - gra Azyla

Witaj ponownie na pokladzie^^
___________
Tak wiec nastal dzien twoich 18 urodzin. W domu dziecka nie byly zbyt hucznie obchodzone. Jakos sie swoimi pod opiecznymi za specjalnie sie nie interesowales. Jednak gdy otworzyles oczy na szafce nocnej znalazla sie kartka z zyczeniami oraz jakas mala paczuszka.

Witam witam
_____________
Wstałem, i od razu się rozbudziłem zauważając paczuszkę oraz kartkę z życzeniami.
-Dziwne ... - pomyślałem.
-Nikt mi nigdy nie przysłał kartki urodzinowej. Coś tu nie gra. - chwyciłem podejrzliwie kartkę którą przeczytałem, i od razu rozpakowałem prezent.

W hist nie uwzgledniles czy masz juz pokemona itd wiec zaczynamy od 0.
__________
Kartka nie wybuchla jesli sie tego spodziewales. Bylo czuc ze za nowa nie jest. Jakby przetrzymywana przez pare lat. Na karteczce napisano takie cos

Cytat :

Witaj synku. Wszystkiego najlepszego z okazji 18 urodzin. Skoro trzymasz ta kartke to juz pewnie nie ma nas z Toba, najprawdopodobniej nie zyjemy. Wiem kto mogl nas zabic tak wiec udaj sie do swojej rodziny w Tajlandii w zatoce Ha Long. Wiem, ze masz dluga podroz ale pomscij nas. Twoj Ojciec. Wszystkiego najlepszego synku. Gdzie kolwiek jestesmy kochamy Cie. Mama.

W sumie juz wiadomo dlaczego kartka smierdziala stechlizna. W paczce znalazles 6pokeballi, jeden pelny 5 pustych, 5000$ kasy oraz standardowe wyposazenie poczatkujacego trenera. Oraz.... bilet samolotowy i dokumenty. Data na bilecie jest wyznaczona na za 10dni. Czyzbh wszystko bylo zaplanowane? Faktycznie kierunek na bilecie to Tajlandia.

Przeczytałem list i wytarłem łezkę z oka, po czym spojrzałem na pokeballe.
-Dziwne. Nie wiedziałem że w Tajlandii mam jakąś rodzinę. Mam nadzieję że to nie jest jakaś pułapka. - powiedziałem jeszcze raz zerkając na list.
-To na pewno Charmander. Zawsze o nim mówiłem, już od małego. - wydukałem chwytając pokeballa który różnił się od innych wagą.
-No cóż ... Chyba wyruszę do tej Tajlandii, nie mam nic do stracenia. No, chyba że życie. - powiedziałem i wypuściłem pokemona z balla, po czym spakowałem swoje rzeczy, a dużo ich nie było, i wyszedłem z domu dziecka z nikim się nie żegnając.

I faktycznie w ballu znalazl sie Charmander ktory spojrzal na ciebie dosc nie zadowolony. Chyba siedzenie pare lat w klaustrofobicznie malym pomieszczeniu dalo mu sie we znaki. Gdy wyszliscie z domu dziecka pokemon stanal pod drzwiami jakby zastanawiajac sie co ma robic. Jednak zaraz podazyl za toba ciekawy co wymysliles, ktorefy isc itd. Gdzies musialbys sie podziac na te pare dni by nie spac jak bezdomny na lotnisku koczujac na samolot.

Przed wyjściem postanowiłem poszperać w innych pokojach by znaleźć jakiś namiot. Zrobiłem to w porze śniadania, więc nikogo nie było. Znalazłem czy nie, tak czy siak wyszedłem z domu dziecka uważając na to by nikt mnie nie zauważył i wyszedłem na świeże powietrze.
-Jak ci się to podoba Charmander ? Pewnie długo się kisiłeś w tym ballu, ale teraz jesteś wolny. Jeśli chcesz, to już nie będę cię przywoływał do pokeballa, chyba że będzie jakaś walka w gymie czy coś. - rzekłem do nowego przyjaciela i zeskanowałem go pokedexem. (tak tak wiem, sam robie skan ;d)
-Nazwę cię Galeon. Co ty na to ? - dodałem i ruszyłem w stronę wyjazdu z miasta.

Stworek kiwnal glowa na znak ze mu sie podoba. Nawet podniosl cos na ksztalt kciuka w gescie "Lubie to!". Na slowa o pokeballu powiedzial Rozumiem. za chwile zaslonil pyszczek i rozejrzal sie na boki jakby nie wiedzac o co chodzi.

-Cieszę się że ci się podoba. - uśmiechnąłem się na znak zaufania. Zależało mi na dobrych stosunkach z ognistym stworkiem, być może dlatego że nie miałem nigdy prawdziwego przyjaciela, ba - nawet znajomego. Nagle zauważyłem dziwne zachowanie Charmandera.
-Galeon co się stało.? - zapytałem rozglądając się w około, szukając źródła zmartwienia Charmandera.

Nie slyszales nic? spytal patrzac na ciebie uwaznie. Probowal wybadac twoja reakcje na to, ze on mowi. A ty to rozumiesz. Otoczenie bylo bez zmian, to nie ono zaniepokoilo twojego pokemona. Chociaz. Cos zaszelescilo kawalek dalej.

-To jakiś żart czy co ? - zapytałem trochę rozgniewany, słysząc jak Charmander gada. Zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu źródła dźwięku ale na nic nie natrafiłem.
-WTF! To jednak ty ! Jak to możliwe ?! - krzyknąłem po chwili z przerażeniem, całą swoją uwagę skupiając na Galeonie.

Nie musisz sie drzec. warknal na ciebie. Wiele mozna sie nauczyc siedzac w ballu. Zreszta twoi rodzice prowadzili na mnie badania genetyczne. powiedzial zagniewany twoim tonem. Cos w krzakach zaczelo sie zblizac do was a wy byliscie pochlonieci jakas glupia wymiana zdan.

-Haha, a to ci dopiero ... - cały gniew nagle prysnął ustępując miejsca rozbawieniu.
-Niesamowite, teraz to się na pewno dogadamy. - rzekłem przecierając oczy i szczypiąc się w policzek, jakbym myślał że zaraz się obudzę w znienawidzonym łóżku w znienawidzonym domu dziecka, a wszystko to jest zbyt piękne aby było prawdziwe. Ale tak nie było.
-Aaaauuuuaaaa !!! - krzyknąłem, gdyż Charmander poparzył mnie swoim ogonem odwracając się nagle.
-Teraz już wiem że to nie jest sen. - rzekłem z grymasem na twarzy, i wyjąłem bandaż po czym owinąłem sobie dłoń.
-Galeon co jest ... coś tam jest ! - przerwałem w połowie zdania orientując się że coś czai się w krzakach.
-Miejmy się na baczności. - powiedziałem ostrożnie, ale w duszy podekscytowany czekałem na to co z tych krzaków wyskoczy.
-Może to jakiś pokemon. - pomyślałem.

Z krzakow wyszlo cos takiego

Wiadomo jestes w miescie moze i na obrzezach ale w miescie tak wiec cos takiego spotkale.
Przepraszam za poparzenie. mruknal Galeon patrzac na nowo przybylego. Grimer nie byl za specjalnie zainteresowany wami tylko chwile ciekawsko popatrzyl i ruszyl w kierunku z ktorego przybyliscie.

-Nic się nie stało. - mruknąłem również wpatrując się w dzikiego pokemona.
-Jeżeli wzrok mnie nie myli, to to jest Grimer. - powiedziałem, i zauważając że trujący stworek się oddala, niczym pierwszoplanowy bohater wypiąłem pierś i rzekłem:
-Ej ! Gdzie leziesz mikrobie ! Sir Azyl wybrał ciebie jako pierwszego przeciwnika dla Galeona. Powinieneś być dumny, zostaniesz pierwszym zdetronizowanym przez chodzącą legendę. Szykuj się. - powiedziałem i dałem znak Charmanderowi aby ruszył do ataku.

Zarówno Galeon jak i Grimer spojrzeli na ciebie kak na idiote. Galeon nawet zaliczył facepalma że wzrokiem pytajacym Seeerio? po czym udał się za oddalajacym Grimerem zaczepiajac go ogonelm by go zdenerwować. Jednak pokegalaretka chyba była całkowicie obojętna. Tak więc Galeon powrócił z fiaskiem wzruszajac ramionami.
Jakiś dziwny był. Jakby nacpany. Miał rozszerzone zrenice i był całkowicie obojętny na otoczenie. powiedział twój towarzysz gdy już był obok.

-Eeee, a ch** z nim. Czekaj czekaj, a może ma jeszcze trochę towaru. Zresztą chodź, idziemy poszukać innych pokemonów. - rzekłem i ruszyłem w innym kierunku, rozglądając się wszędzie.
-Galeon sprawdzaj po krzakach i drzewach, musi tu być jakiś rzadki pokemon.

Sam laz po krzakach i drzewach. Co ja roslinny pokemon? warknal Galeon idąc oscetacyjnie środkiem ścieżki. Tylko jego ogon machal się na boki niczym ogon pingwina.

-Pokemony powinny być posłuszne swoim trenerom, nie zachowuj się tak bo się pokłócimy. - powiedziałem zdenerwowany ''cwaniakowaniem'' Charmandera.
-Czy ja ci każe siedzieć w krzakach ? Masz po prostu sprawdzać czy nie ma tam żadnych stworków używając swoich pokemonowych zmysłów.

Pokazał ci lapka takie typowe "bla bla bla" i z męczeńską miną poszedł w krzaki i nogą za nogą czlapal równolegle do ścieżki. Gdy na niego spojrzales jego wzrok mówił "Zadowolony?" i poszedł w głąb lasu ledwie widoczna ścieżka. Wodac było że wydeptaną przez pokemony. Ale ty slepoto tego nie widziales bo nie masz pokemonowych zmysłów. Szedles dalej prosto ścieżka.

Szedłem tą ścieżką rozglądając się za pokemonami.
-Kurczę, jednak mogłem nie wysyłać Charmandera. Ta cisza mnie przeraża. - rzekłem trochę przestraszony ale dalej twardo stąpałem po ziemi, nieugięty, szukając stworków.

Nagle uslyszales za sobą szelest. Odwrociles się i nic tam nie było. Znowu szelest był za toba. Odwrociles się i... nic. Szedles dalej nie ugiety. Las stawał się ciemniejszy i gestszy. Zewsząd otaczaly cię szelesty.

-WTF ! - tylko to udało mi się wykrzyknąć. Kroczyłem dalej, robiło się co raz ciemniej ale nie ze mną te numery. Mnie to nie przestraszy ... no może trochę xD.
-Galeon ! Galeon, where are you ?! Kur@$, gdzie on zniknął. Jak napadnie mnie jakiś pokemon to jestem bez szans. - pomyślałem i usiadłem pod drzewem na odpoczynek.

Nagle z drzewa pod którym siedziales coą na ciebie spadło ale tak że będziesz miał guza. Twojego pokemona nie było nigdzie. Slyszales tylko oddalajace się i przyblizajace szelesty. Można się przestraszyć tym bardziej że tam gdzie sobie wybrales miejsce na odpoczynek nie docierało ani krzty słońca. Chyba się zagalapowales.

-Cholera co tu teraz robić. - rzekłem i ruszyłem w dalszą podróż.
-Muszę się stąd wydostać! - powiedziałem idąc dalej ścieżką, rozglądając się wszędzie za jakimś światłem które mogłoby być płomieniem na ogonie Charmandera.

Las był na tyle gesty że płomienia nie widziałeś. Znaczy coś ci migalo. Raz po lewej a raz po prawej. W końcu straciles orientacje.