Shadow Dragon czyli jak załapać się do Power Ragers

Gdy zapukałaś drzwi się otworzyły i wysunęła się zza nich głowa Doktora. -Kto... ach to ty.- Zamrugał i otworzył szerzej wejście do swojej butki. zerknął na twojego kota, który gapił się w ciebie swoimi złotymi oczkami i dodatkowo chyba miał zamiar znowu "przypilnować" doktora. -Ach.. no tak. Dobrze wejdź.- Powiedział i odsunął się zapraszając cie do środka.

Pokręciłam głową do Vepro.
- Nie, tym razem nie trzeba go pilnować, jakby co to ci powiem - poklepałam kota po łbie.
Hmm mam wejść do tej małej budki? To dziwne, ale w razie czego mój kot mnie obroni... Po chwili stałam już w środku.

Gdy weszłaś do środka okazało się, ze jednak nie jest ona taka mała jak się wydawała na zewnątrz. Wewnątrz była całkiem pokaźnych rozmiarów, a ty zachodziłaś w głowę jak to możliwe. Blaze tez był zdziwiony. -Oto TARDIS.- Powiedział z duma doktor. -Czyli statek do podróży w czasie i w przestrzeni.- Dodał szczerząc się.

Zrobiłam wielkie oczy.
- O rety, ale super.... - powiedziałam.
Wyszłam na zewnątrz, obejrzałam budkę i potem znowu do środka.
- Co za technologia! - powiedziałam w końcu.
Podeszłam do panelu i obejrzałam te wszystkie dźwignie, korby, guziki etc....
- Hah a ja się zastanawiałam jak pan może siedzieć w tak małej budce policyjnej - zaśmiałam się. - I podejrzewam, że raczej na spoilery z przyszłości liczyć nie mogę? - spytałam się rozbawiona.

-Niee, chociaż...- Doktorek zrobił chytra minę. -W 23079 roku na Marsie otworzą ośrodek wypoczynkowy.- Klasnął wesoło w dłonie. Blaze tez sobie chodził wokół i mruczał zadowolony. Na panelu kontrolnym pełno było przycisków oraz wisiał tez tam całkiem swojski młotek.

- Ojj to dość długo do wtedy, nie po korzystam z tego - zaśmiałam się.
Rozglądałam się tutaj jeszcze jakiś czas. Ciekawe po co mu ten młotek... Chociaż zapewne to jest jak w sytuacji z moim komputerem... Potrzeba pewnych bodźców by przestał pojawiać się blu ekran...

Jeszcze pokręciłaś się po TARDIS i nagle usłyszeliście dochodzący z zewnątrz ryk. -Ocho, chyba jakaś rybka się złapała.- Mruknął Doktorek i ściągnął młotek. Tak uzbrojony ruszył w stronę wyjścia. Blaze zerknął na ciebie i zamiauczał chyba pytając się czy ma przypilnować faceta skoro on jest taki głupi, ze idzie na polowanko tylko z młotkiem. Znowu coś zaryczało tylko jeszcze głośniej.

To co zrobił Doktor omal nie przyprawiło mnie o zawał.
- Blaze... pilnuj go... - powiedziałam do swojego kota zrezygnowana.
Sama poprosiłam Acno by się usadowił mi na nadgarstku ze swoim znakiem, bym mogła szybko użyć zbroi... Otwieram drzwi... Po chwili jak to jakaś żądna krwi maszkara to uwalniam zbroję i atakuję od razu wbijając miecz w cielsko tego czegoś, co by to nie było...

Takie coś zobaczyłaś stając przed statkiem. Był to smok. I to nie byle jaki smok, bo było to ogromne bydle, które chyba miało zamiar zeżreć TARDIS. Blaze tak jak chciałaś przypilnował Doktora, a twój miecz ześlizgnął się po kryształowym pancerzu potwora.

Spojrzałam na to coś i zamrugałam oczami.
- Eee Acno są więc i takie smoki co...? - trochę mnie zatkało.
Ciało tego czegoś składa się z kryształów... Czyli najlepiej jak beton by było rozwalać to czymś w stylu młota pneumatycznego, tyle że go nie mam w obecnej chwili pod ręką... Wzięłam jeden swój cały bicz i odskoczyłam od bestii by mieć dobrą odległość. Po chwili się zamachnęłam by bicz się rozpadł na kawałki, które jeden po drugim będą lecieć w jego łeb i tam wybuchać. Wstrząsy... To może coś zdziałać, przynajmniej ogłuszyć tego potwora na chwilkę, odwrócić jego uwagi... Trzy ostatnie ładunki wpakowałam w ziemię by zrobiły coś w stylu zasłony, która zalepi potworowi oczy i trochę naleci mu błota do pyska. Przecież deszczu ostatnio dużo padało to i błoto jest... Po tym podbiegłam do bestii i wycelowałam swoim mieczem w oko, to większe... wbijając go tak pod ukosem by dotarł do najważniejszej części ciała - mózgu. Miałam przynajmniej nadzieję,że mi się uda, zwłaszcza, że ten mnie może teraz łatwo zrzucić... Więc by uniknąć wpadnięcia na byle co sama zeskoczyłam i starałam się by bestia nie zadała mi ciosu swoją łapą. Starałam się dotrzeć znowu do pyska... Wtedy robię dość ryzykowny ruch, bo wskakuję mu do paszczy, wbijam miecz u początku podniebienia i idę w nim kawałek, orząc w miękkiej chrząstce stwora. Po tym wyskakuję z paszczy by uniknąć zakleszczenia czy też jakby coś był w tym stanie zrobić to połknięcia i oddalam się od potwora, najlepiej to uciekam do TARDIS. Jeden bicz już się skończył, będę musiała uzupełnić elementy....

Stwór jednym uderzeniem zniweczył cały twój plan, ale kilka ładunków z biczy trafiła smoka, który potrząsnął tylko łbem. zaryczał ponownie i otworzył paszcze pokazując cała gamę wielkich zębisk. Teraz mogłaś zobaczyć, ze miał wielkość normalnego piętrowego domu. Blaze pilnował Doktorka i dodatkowo układał mu chyba jakąś fryzurę przy pomocy swojego jęzora. Smok wypuścił dym z nosa, który jednak został po chwili rozwiany przez znajoma ci sylwetkę Isleya w swojej potwornej formie. Smok ryknał ponownie i skoncentrował się na przybyszu dając ci szanse na ponowny atak.

Tak więc mam okazję.... Wzięłam drugi bicz i podbiegłam do potwora. Po tym... Na jedną stronę łba niby to celując w jedno oko, po tym jednak nagle teleport i obrót, na drugą stronę... To będzie jak podejrzewam niezłe zaskoczenie. Robię tak, by odlamki mu się tam wbiły i wybuchły.... To mu rozwali wszystko od środka. Ewentualnie poprawiam.

Tym razem twój plan wypalił i uderzenia bicza oraz ładunki wybuchowe uderzyły w smoka. Isley wysłał w jego stronę strzały, które z impetem wbiły się w kryształowe ciało stwora. Ten zaryczał i zaczął się wycofywać zostawiając za sobą czerwone strugi krwi. W końcu otworzyło się jakieś przejście w przestrzeni i smok do niego uciekł. Isley na chwile podszedł do ciebie i popatrzył na twoja zbroje, by zaraz potem galopem oddalić się w stronę lasu.

A niech to... Uciekła menda. Wróciłam do Tardis i zdjęłam zbroje.
- Oki Blaze, już nie musisz go pilnować - powiedziałam rozbawionado kota .
Pewnie zrobił facetowi irokeza.
- Kurcze coraz gorsze bydlęta starają się mnie dorwac - mruknęłam.

Blaze zlazł z Doktorka i zadowolony liznął go jeszcze raz. Facet poniósł się i próbował jakoś dojść z włosami do ładu, co pomimo tego, ze mia je bardzo krótkie zajęło mu trochę czasu. -I co to było?- Spytał się Doktor zerkając co chwila na twojego kotka, któremu widocznie lizanie faceta bardzo sie spodobało, ze zaczął majtać swoja kitą. -Domyśliłem się.- odpowiedział Doktor.

- Wielki, krysztalowy smok - powiedziałam do doktora.
Po chwili pożegnałam się z doktorem.
- Ja póki co mykam, będzie tu pan jutro? - spytałam się.
Ruszyłam do domu. Cóż teraz pewnie tym bardziej nikt nie pamięta o moich urodzinach... Westchnęłam i poszłam sprawdzić czy ktoś odpowiedzial na ogłoszenie.

-tak, tak.- odpowiedział Doktor i trzymając młotek w dłoni zaczął stukać nim w konsolę swojego statku. Kiwnął ci na pożegnanie, a Blaze mrucząc zadowolony ruszył za tobą. Gdy weszłaś do domu poczułaś, ze ktoś jest w domu. zajrzałaś do salonu, a tam rozwalony na kanapie siedzi sobie Rein. ziewnął. -O, cześć.- Powiedział i poklepał twojego kota po łbie.

Przekrzywiłam głowę na bok.
- Ty się tu chyba niedługo osiedlisz na stałe - zaśmiałam się.
Rozejrzałam się wokoło i spojrzałam na chłopaka.
- Umm to skoro tu jesteś to chcesz coś do jedzenia i picia? - spytałam się go.

Rein wstał i dumnie pokazał kokardkę na swoim nadgarstku. -Prezent przyszedł.- wyszczerzył się i znowu usiadł na kanapie. -Hm.. jeśli bardzo tego chcesz to mogę coś zjeść.- powiedział i zerknął na twojego kota, który chyba uznał, ze Reinowi tez przyda się Irokez. Chłopak też widocznie był rozbawiony i chyba coś kombinował.

Spojrzałam na tą kokardkę zaskoczona.
- Ee ale ja jutro mam urodziny.... - powiedziałam do chłopaka.
Dałam Blaze'owi przysmaki by nie dobierał się do fryzury chłopaka. Zrobiłam mu kanapki, które poszły na kilka minut do piekarnika. Takie są najlepsze. I do tego herbata czy też kompot, jak wolał.

Po chwili zajadaliście się kanapkami, no i okazało się, ze Rein przyniósł też paczkę ciastek, które podbierał sobie tez Blaze. Całkiem miło spędzałaś z nim czas, a chłopak chyba dzisiaj nie miał zamiaru już wychodzić. Twojego brata nigdzie na horyzoncie nie było czyli mogłaś sobie spokojnie gadać z zielonkiem.

Byłam bardzo zadowolona.
- Ehh wreszcie mam jakieś towarzystwo - uśmiechnęłam się. - Dotąd to się plątałam tylko po okolicach i nie było z kim gadać... Nawet z moimi kolegami ze szkoły nie mogę się skontaktować... Część uczniówto potwory.... Przez to walcząc z jakimkolwiek mam niemiłe wrażenie, że wykanczam kogoś, kogo znałam - westchnęłam.

-Hym, no tak. W pobliskim wymiarze jest ten sam problem.- Rein podrapał się po policzku. Przysunął się trochę bliżej ciebie i lekko dotknął twojej dłoni. -No to jutro masz urodziny?- Wyszczerzył się. Blaze zamruczał i przytulił się do oparcia kanapy wpatrując się w was swoimi oczkami.

Trochę drgnęłam.
- Ta.... - powiedziałam tylko.
Po chwili lekko się oparłam o chłopaka i tak chwilę siedziałam, aż po chwili wstałam.
- Oki to może skoro nie masz ochoty iść to przygotuje ci pokój - powiedziałam po chwili i poszłamzzrobić to o czym mówiłam.

Rein kiwnął głowa i czekał w salonie głaszcząc twojego kota, który widocznie już się przekonał do zielonka. Pościeliłaś łóżko i zeszłaś w sama porę, bo Blaze wlazł na kolana Reina przygniatając go swoim ciężarem. -Klaa...udia? Możesz.. go ze mnie zabrać?- Stęknął, a kotek zabrał się za robienie mu w jego mniemaniu świetnej fryzury.