Shadow Dragon czyli jak załapać się do Power Ragers

- Blaze nie wolno! - powiedziałam szybko do kota i odciągnęłam go od metalu.
Po chwili rzuciłam kilka większych smakołyków po całej fabryce by stworki przynajmniej na chwilkę zajęły się poszukiwaniami... Po tym zdjęłam zbroję i zaczęłam majstrować.
"Może i nie używam jej wiele, ale wzmocnienia zawsze się przydadzą... Chcę pokazać bratu na co mnie stać..."

Powstrzymałaś kota przez pożarciem metalu i zwierzaki ruszyły na poszukiwanie jakiś smakołyków. Mogłaś zabrać się na poprawianie zbroi, która pod wpływem wymieszania z orynchalkiem nabrała czerwonego koloru z połyskiem opalu. Gdy w nią stuknęłaś rozległ się odgłos jakbyś uderzała w drewno, ale przecież zbroja była z metalu. Blaze podszedł do ciebie i obwąchał ją. Ugryzł, ale metal nawet nie ugiął się pod wpływem jego zębów i na dodatek stał się lekki jak piórko.

- Nono, to się nazywa coś - stwierdziłam.
Chociaż trochę za czerwony kolor jak na ksywkę Shadow Dragon....
"Można jakoś przefarbować?" - spytałam się smoka, oglądając zbroję i ją poprawiając. Po chwili wykorzystuję ewentualny sposób zmiany koloru, po czym czas na przypisanie zbroi na nowo.

Gdy tylko pomyślałaś o zmianie barwy zbroi ta zmieniła kolor na matowo szary, który gdy padały na niego promienie słoneczne miał dziwny obsydianowy połysk. Nawet nie musiałaś jej przypisywać na nowo od razu po założeniu znowu stała się częścią ciebie. Smok w twojej głowie zamruczał zadowolony. Chyba podobało mu się to w jakim kierunku szły wszystkie sprawy. Tylko sama nie wiedziałaś o jakie sprawy mu szło.

"Jest coraz lepiej"
Ja ogólnie też byłam bardzo zadowolona. Ukryłam resztę metalu, potem jeszcze mi się przyda, bo mam kilka rzeczy w planach. Po tym wszystkim jeszcze trochę ponaprawiałam sprzętu od Samuela i do domu...

Udało ci się naprawić większość sprzętów. Zwierzaki już się zaczęły trochę nudzić i w końcu ruszyliście do domu. Po pół godziny staliście już na trawniku. jak zwykle na ulicy nie było zbyt wielu ludzi. Gdy weszłaś do domu w pokoju siedział już Rein. Zaczęłaś zachodzić w głowę skąd u diabła on miał klucz do twojego domu? -Cześć.- Przywitał się.

- Cześć - uśmiechnęłam się.
Po chwili dałam zwierzętom dużo jedzenia i usiadłam obok Reina.
- Jak tutaj wszedłeś? Nie dawałam ci przecież kluczy.... - byłam trochę zdziwiona.
Cmoknęłam go w policzek i się lekko przytuliłam.

Rein wyszczerzył się i podrzucił w dłoni swój komplet kluczy. -Podwędziłem je Zackowi.- Odpowiedział zadowolony. Pogłaskał cię po głowie i także cmoknął w policzek. -Co dzisiaj ciekawego robiłaś? Twoje zwierzaki nie próbowały czegoś lub kogoś zeżreć?- Spytał się rozbawiony. Twoje zwierzaki jak na zawołanie przy tuptały do pokoju i zaczęły się w was wgapiać.

- Chwila - powiedziałam, po czym wstałam.
Wypchałam zwierzaki z pokoju, zamknęłam drzwi i dla pewności zatkałam dziurkę od klucza. Po tym usiadłam obok i zaczęłam mówić co też dzisiaj robiłam.
- No a ty co porabiałeś? - spytałam się chłopaka.

No cóż, zwierzaki nie dały się zamknąć i dopiero przekupione duża ilością jedzenia dały wam spokój. -A rożne rzeczy. Ganiałem za jakimś potworem, widziałem jak Azrail zdominowała biednego Doktora, podwędziłem Zackowi klucze i widziałem jak idzie do swojej lubej.- Wyszczerzył się i znowu pogłaskał cie po głowie jak swojego szczeniaczka lub kotka.

- No to dość dużo - powiedziałam.
Na to głaskanie się uśmiechnęłam szeroko i zaczęłam się przymilać do chłopakajjak kot. Po chwili jednak to ja zaczęłam go głaskać i w ogóle niańczyć.

Rein wyszczerzył się i przeciągnął. -Co myślisz o tym, by się przejść do jakieś kawiarni? Przekonam twoje zwierzaki, by siedziały przez ten czas grzecznie w domu i będziesz miała problem z głowy.- zaproponował. Popatrzył się na ciebie i czekał na to co powiesz. Zwierzaki też zerkały z kuchni. W sumie przynajmniej miałabyś na jakiś czas spokój ze swoimi stworami.

- Byłoby fajnie - zamruczałam.
Pogłaskałam go po głowie i jeszcze chwilę się wtulałam, po czym wstałam.
- Ogólnie to kiedy się skończy w końcu ta jazda z potworami? Jak myślisz? - spytałam się go.

-Dobra.- Powiedział i wstał. ruszył najpierw do twoich zwierzaków i zaczął im coś długo i dokładnie tłumaczyć. Po jakiś 20 minutach wyszedł zadowolony z kuchni. -Ok, będą grzeczne przez jakiś czas.- Poinformował cię. Zamyślony popatrzył w stronę okna. -Kto wiem, może w końcu się to wszystko zatrzyma, ale na razie nie ma co na to liczyć.- Odpowiedział.

- Super - uwiesiłam mu się u szyi.
Po chwili poleciałam do pokoju jakoś się przebrać i byłam gotowa.
- No i chodzmy! - ucieszona wzielam go za rękę.

Wyszliście z domu, a Rein zakluczył drzwi wejściowe. Skierowaliście się w stronę centrum miasteczka. Chłopak rozejrzał się i w końcu weszliście do jednej z kawiarni. Usiadł przy stoliku i popatrzył na ciebie. -Co chcesz wypić? A może tez zjesz jakieś ciastko?- Spytał się chłopak.

- Koktajl może jakiś i... Szarlotka z lodami, to uwielbiam - powiedziałam.
Po chwili zamówiham sobie to o czym mówiłam.
- A ty co sobie zamówisz? - spytałam się chłopaka.

Rein skinął głową. -To ja wezmę kawę i tez szarlotkę.- Powiedział i wstał od stolika, by skierować się w stronę lady i złożyć zamówienie. Po chwili wrócił i popatrzył na ciebie zamyślony. -Chciałabyś potem jeszcze gdzieś iść?- spytał się gdy czekaliście na wasze zamówienia. Słońce przyjemnie świeciło i nie zapowiadało się, by pogoda miała się zepsuć.

- Nie wiem, może gdzieś poza miasto? Taki mały wyjazd - powiedziałam.
Spojrzałam wyczekująco na chłopaka.
- Najfajniej jakby udało się gdzieś nocować - rozmarzyłam się.
Jak przyszło zamówienie to zaczęłam jeść szarlotke.

-Nie dzisiaj. Obiecałem twoim zwierzakom, ze wrócimy do wieczora.- Powiedział rozbawiony, gdy dostaliście swoje zamówienia. -Rozniosą dom jak nie przyjdziesz.- Dodał. Wokół przechodzili inni ludzie, a nawet chyba mignęli ci Doktor ciągnięty gdzieś przez Azrail. Rein przekrzywił głowę. -Mam nadzieje, ze nie weźmiesz przykładu z Azrail i nie uwiążesz mnie na srebrnym łańcuchu.- Wyszczerzył się.

- Facet raczej woli być na długiej smyczy, co nie? - wyszczerzyłam się.
Pocałowałam go i dalej zajadałam się szartotką.
- Ehh te moje zwierzaki, mogłam mieć zwykłego chomika - zasmiałam się.
Przytuliłam się do Reina jak wszystko zjadłam i ogólnie się przymilałam do niego.

-Chomika? Echh... nie znasz się na tym. Nie wiesz jakie fajne są takie duże koty albo smoki jak urosną.- Wyszczerzył się rozbawiony. -Z resztą, chomik cie nie obroni przed ogarami.- Dodał i poklepał cię po głowie. Zachichotał na myśl o czymś. -Wyobrażasz sobie chomika lecącego na Azrail?- Spytał się. Przekrzywił głowę i musnął ustami twój policzek.

- No nie wiem - powiedziałam rozbawiona. - Hahahahato by bbyło mocne - stwierdziłam.
Byłam na ogół rozpromieniona. - Emmm to Blaze jeszcze urośni ? - spytałam się go.
Dalej się przymilam i jego też lekko smyrałam palcem po policzku.

-Raczej tak. Jego gatunek ogólnie jest jakieś dwa razy większy, a on jest dopiero w ich skali nastolatkiem.- Odpowiedział Rein, a tobie przyszła do głowy wizja ogromnego kota dopraszającego się o jedzenie. -Jednak w warunkach które panują na ziemi raczej już nie urośnie.- Pocieszył cię rozbawiony.

- Noto tyle dobrze - powiedziałam.
Po chwili wstałam i z nim wyszłam. Trzymałam go za rękę.
- Może mi coś opowiesz o sobie? Wiek? Rodzina? Zainteresowania? - spytałam się.