Shadow Dragon czyli jak załapać się do Power Ragers

Westchnęłam.
- Dobra, zostań sobie z tymi bliznami, na pewno będą dobrze wyglądać - zawołałam.
Usiadła na podłodze i odetchnęłam. Przytuliłam lota i rozejrzałam się. Trzeba pprzywołać Isleya chyba wreszcie...

Blaze był bardzo zadowolony z tego, ze właśnie zabrałaś się za jego głaskanie. Isleya nie miałaś jak przywołać skoro już został przez ciebie wrzucony do tego świata. Chyba, ze pójdziesz go po prostu poszukać. Kot mruczał prze szczęśliwy, a Szczerbatek wlazł ci na głowę. Gdy popatrzyłaś w stronę lasu jak na zawołanie wychodził stamtąd Isley ciągnąc Ophelie za ogon. A ona, no cóż, darła się jak opętana.

No to nieźle... Przekrzywiłam głowę na bok i spojrzałam na tą scenę.
- Reeety moje uszy - jęknęłam tylko.
Aż wkurzona wzięłam taśmę z zamiarem zaklejenia jej ust.
- Ogólnie to dzień dobry - powiedziałam do Isleya.
Nie wiem w sumie jak się do niego zwracać, ale raczej jak do dorosłego.

Isley tylko kinął ci na przywitanie i puścił ogon wężora, ale przydepnął go potem nogą. -To dziadostwo pałętało się w pobliżu. Chciała ona coś od ciebie?- Spytał się i popatrzył zirytowany na wrzeszcząca Ophelie. -zamknij japę, śmieciu.- Warknął i kopnął ja w tyłek. O ile ona ten tyłek miała.

- Tak chciała mnie zabić bo jakiś Sird nagadał jej, że moja krew da jej nieśmiertelność - westchnęłam tylko. - Powalił mnie tekst " Sird powiedział, ze kłamiesz tak łatwo jak zabijasz." - powiedziałam tylko rozbawiona tym faktem. - Chcesz taśmę? - pokazałam mu szeroką taśmę izolacyjną.

-Nie trzeba. Sird powiadasz? Znałem kiedyś gościa o takim imieniu. Straszny tchórz z niego był. Czyżby to jedna i ta sama osoba?- Powiedział rozbawiona i dalej przytrzymywał Ophelie. Ta w końcu przestała się wydzierać. -Isley, kochanie... Czyżbyś był psem tej małej suki?- Spytała sie z rozdziawionymi ustami. Wyglądała teraz jak ryba, którą ktoś wyrzucił na brzeg.

- Ja nie orientuję się w tym... -powiedziałam tylko do Isleya.
Potem to już mi szczęka opadła. Eee to było dziwne, bardzo dziwne, wręcz arcydziwne....
- Eee... - trochę mnie przymuliło. - Ekhm... Ogólnie to miałam cię dzisiaj szukać bo chciałam poprosić o trening - powiedziałam do Isleya.

-No cóż, wkrótce to sprawdzę.- Powiedział. Popatrzył to na ciebie to na Ophelie. -To nie twoja sprawa Ophelia. Nie powinno cie to interesować.- Odpowiedział i pociągnął ja znowu za ogon. -Moze jutro przyjdź na ten trening.- Dodał i pociągnął wężycę w krzaki. -Ja na razie muszę się dowiedzieć kilku rzeczy.- Mruknął i zniknął z Ophelia w krzakach.

Pokiwałam głową.
- No to do jutra - powiedziałam do Isleya.
Póki co usiadłam i zabrałam się za naprawianie sprzętu dla Samuela i wysłałam SMS do reina z zapytaniem kiedy będzie miał czas.

Rein niestety nie miał już dzisiaj czasu. Pewnie obowiązki Rangersa go wzywały. Zwierzaki trochę jeszcze poszalały i gdy skończyłaś naprawiać sprzęty zaczęły się domagać powrotu do domu. I oczywiście otrzymanie dużej ilości jedzonka. Jak zwykle z resztą. Zegar na komórce pokazywał, ze jest juz po 16.

- Dobra, wracamy - powiedziałam.
Po drodze do domu wstąpiłam do sklepu zoologicznego kupić im jakieś przysmaki.. Duże i dużo, a także coś, żeby miały dobrze pogryźć... Plus worek karmy... Tego ostatniego sama nie uniosę to wpakowałam na grzbiet Blaze'owi przed sklepem.
- Tyle chyba możesz zrobić - popatrzyłam się na kota i poszłam do domu, który nie był juz raczej zbyt daleko.

-Mruuu.- Zgodził się Blaze i niósł przez cała drogę torbę z karmą na grzbiecie. na jego głowie usiadł Szczerbatek i przyglądał się wszystkiemu wokół. Gdy weszłam do domu twojego brata cały czas nie było, ale w powietrzu unosił się dziwny zapach przypominający dym. Jednak nic się nie paliło. Blaze zrzucił torbę z karma i rozejrzał się badawczo.

Ja też się rozglądałam.
- Blaze szukaj źródła zapachu - poleciłam stworkowi i zaczęłam się rozglądać.
Zaczęłam się takze rozglądać, kładąc zakupy gdzieś na boku.

Blaze nadstawił uszu i zaczął węszyć. Ruszył truchtem w stronę pokoju twojego brata. Gdy weszłaś do środka nic tam nie było, ale dalej czułaś ten dziwny zapach. Kot rozejrzał się zdezorientowany i usiadł na środku pokoju węsząc. Sama nie wiedziałaś skąd dochodzi ten zapach, ale cos podpowiadało ci, że nie skończy się to dobrze.

- Kto tu jest?! - zawołałam w końcu.
Nie wiedziałam co się dzieje i poprosiłam Acnologię by był na mojej dłoni bym szybko mogła użyć zbroi... Rety... Może to być kolejny potwór... Westchnęłam i się rozglądałam.

Blaze szybko się zerwał i biegiem puścił sie w stronę drzwi wyjściowych. Kot poprowadził cię za wasz dom, gdzie znajdował się las. tam stał potwór który łakomym wzrokiem obserwował budynek. Stworzenie spojrzało w twoja stronę i zaryczało puszczając w twoja stronę magmowe macki.

Spoiler:

Spojrzałam na stwora zaskoczona.
- hej tylko mi domu nie pożryj... - powiedziałam tylko, gdy wyrzucił w moim kierunku swoje macki.
Założyłam szybko zbroję i odskoczyłam, po czym dobiłam do miecza. Mój bicz to już jest bardzo krótki, nie zdążyłam go nawet uzupełnić... Póki co odcinałam macki.

Stwór wyrwał ci miecz i odrzucił go na kilka metrów. Jego macki wystrzeliły w twoja stronę i dobrze wiedziałaś, że nie uda ci się ich uniknąć, gdy poczułaś dziwny spokój, a po chwili dziwny błysk i patrzyłaś na potwora z góry, a twoje kości wydłużały się i trzeszczały. stwór skulił się, a w jego źrenicach zobaczyłaś swoje odbicie.

Spoiler:

Nie rozumiałam co się ze mną stało. Pokręciłam zdezorientowana łbem i spojrzałam na owego stwora.
- Wygląda na to, ze w końcu się zmieniłam... - mruknęłam tylko i spojrzałam na swoje łapy. 
Chyba trzeba będzie zrobić z nich użytek i sprać tyłek jakiemuś magmowemu stworowi...

Magmowy stwór tylko bardziej się rozsierdził i zaryczał. Dla ciebie jednak on nie sięgał nawet do pasa. Usiłował pacnąć cię mackami, ale nawet tego nie poczułaś. Ryczał coraz głośniej i wypadałoby w końcu coś z nim zrobić, bo zaraz rozryje ci cały ogródek albo podpali las.

W końcu uderzyłam potwora z pięści i zasadziłam mu porządnego kopa, nie wiedząc w sumie co bym innego potrafiła w takiej sytuacji, ale cóż... Może mi jego gorąc nie zaszkodzi... 
- Odpuść sobie dobrze ci radzę - warknęłam.

Stwór po oderwaniu od ciebie i pięści tylko popatrzył to na ciebie to na las i jednak zdecydował się na pośpieszny odwrót. Schował się od ziemią i wiał aż się za nim dymiło. Dosłownie. Momentalnie powróciłaś do swojej normalnej, ludzkiej postaci i o dziwo nawet ubranie ci się nie zniszczyło. Blaze popatrzyła na ciebie i zamruczał zadowolony. Chyba myślał, ze teraz znowu będziesz mogła go na rękach nosić.

Odetchnęłam tylko z ulga i się rozejrzałam. Podejrzewam będę miała tym większe kłopoty bo zaczną na mnie napadać same hordy... Zdecydowałam się napisać sms do Reina.
"Cześć, właśnie napadł na mnie jakiś potwór... Zmieniłam się. Jestem jakimś czterometrowym człekosmokiem" - podrapałąm się po głowie i poszłam do domu.
Miałam lekki kryzys. Nie jestem jakimś nie wiadomo czym, ale jednak... Cóż... Smoczysko ze mnie niezłe...

"Hej, spoko. Tylko nie podpal ogródka. ;]" Rein nawet się tym nie przejął. Jakby to dla niego było coś normalnego. Może nawet dla niego było to normalne. Blaze zaczął podskakiwać jak piłeczka i cały czas się w ciebie wpatrywał oczekując, że się trochę z nim pobawisz. No i może jeszcze dasz trochę żarełka, bo zmęczył się tym węszeniem.

"Weź, ja tu kryzys przeżywam..." - odpisałam tylko chłopakowi lekko zrezygnowana.
Dałam zwierzakom zabawki jakie dla nich kupiłam i jeszcze porcję karmy, po czym siadłam przed komputerem i zaczęłam oglądać film... Najlepiej Iron Man 3, niedawno sobie ściągnęłam i jeszcze nie obejrzałam.