Gaz do dechy i jadem - Neytiri

Obudziłaś się w łóżku w swoim domu. Chłopk jjeszcze spał i cicho pogwizdywał przez sen. Włosy, trochę już przydługie, zasłaniały mu większość twarzy. Dzisiaj wasz wielki dzień. Wyruszacie w podróż. Razem, waszym samocgodem... W tym czasie postaracie się by chłopak w końcu mógł wrócić do jazdy na motocyklu. Jego marzenie, które tak bardzo chciałaś mu spełnić.

Spojrzalam na zegarek. Jesli bylo przed 10 to nie ma co chlopaka budzic. Przeciagnelam sie i zaczelam siw ubierac. Wlaczylam cicho muzyke i zaczelam pakowac swoja torbe. Nie bylo co brac chuj wie ile. Musialam jeszczw zrobic sniadanie i zaladowac motory.

Była 9,wiec chłopak mógł sobie jeszcze trochę pospać, ale znając los i tak będzie mu mało. Zabrałaś się za pakowanie tego co niezbędne i jak się okazało, było to dwa razy więcej niż zakładałaś... Zostały motocykle. Z nimi trzeba będzie trochę pokombinować, ale ciężko nie powinno być.

Wyszlam do garazu. Odpalilam samochod oraz wciagarke. Wrzucilam torby na tylne siedzenia. Teraz czas na motory. Wpierw Scotta. Przymocowalam do wciagarki, zabezpieczylam by nie spadl. Twraz kolej na moj. Powtorzylam wszystko tak jak z motorem chlopaka. Gdy byly juz umieszczone i zabezpieczone poszlam do chlopaka go obudzic. Polozylam sie obok niego i odgarnelam mu wlosy z twarzy.

Wszystko udało się jak trzeba. Motocykle były zabezpieczone i poszlas oobudzić Scotta. Chłopak po chwili otworzył oczy i ziewnal.
- Przecież jeszcze wcze... O już 10 - powiedział ciągle zaspany. - Jak tam? - spytał się i cie ucałował czule w czoło.
Po chwili zebrał się w sobie i usiadł.

Wszystko spakowane tylko musisz sniadanie zrobic. pokazalam mu jezyk po czym pocalowalam go w policzek.
Licze na jejcznice na poledwicy. wymruczalam siadajac obok niego.

- A miałem nadzieję, że ty coś dobrego zrobisz - powiedział.
Po chwili wstał i jakoś udało mu się dojść do drzwi. Ciągle nie jest takjjak kiedyś ale i tak coraz lepiej. Po chwili usłyszałaś, że ootwiera szafki, wyjmuje patelnie etc.

Wyciagnelam sie na jego lozku. Gdy uslyszalam ze odpala kuchenke poszlam do kuchni.
No prosze. Spelnienie marzen. Polnagi mezczyzna w mojej kuchni do tego gotujacy mi pyszne sniadanie. zasmialam sie siadajac przy barku. Oparlam glowe na splecionych dloniach.

Ten pokazał ci język.
- To ja liczę na striptiz przy kolacji - zażyczył sobie.
Zabrał się za robienie śniadania i po kilku minutach było gotowe.
- Hym teraz zobaczmy na ile sobie zasłużyłaś - nałożył ci tyle co na jednej łyżce się zmieści.

Widze duzo musisz jesc by wyzdroqiec i nabrac sil. Nie zapomnij o kanapkach na droge. zabralam jego talerz i zaczelam jesc smiejac sie.
A na striptiz nie licz. Za mlodt jestes. wymachuje lyzka.

- Ej no to moje - powiedział.
Po chwili nałożył ci ile trzeba.
- Eee tam za młody, ale skoro tak twierdzisz to na co bym mógłssobie w takim razie pozwolić? - spytał się z miną chytruska.

Za pozno wymruczalam.
Hym pomyslimy jak bedziemy na miejscu. usmiechnelam sie pokazujac mu klucze do samochodu. Wyciagnelam z zaszetki na biodrach klucze do motorow. Nos ze swoj. Starczy ze ja mam do samochodu. powiedzialam konczac jedzenie i czekajac az posprzata.
Moglbys sie juz ubrac bo kusisz mnie. objelam go w pasie kladac mu glowe na ramieniu.

- Ale mi tak dobrze - wyszczerzył się.
Po chwili posprzątał i jak go objęłaś to się uśmiechnął i pocałował cie w policzek.
- Dobra może jednak pójdę się ubrać bo mnie zgwałcisz - zasmiał się i ruszył do łazienki.
Ty natomiast na chwilę zostalas sama.

Otworzylam drzwi do lazienki z zamka straszac go ze wchodze. Jednak poszlam do pokoju czy aby na pewno wszystko spakowalam. Wyciagnelam mu rzeczy z lodowki by mogl zrobic kanaoki na droge. Wlozylam do samochodu jego kule bo wiem ze daleko nie dojdzie bez nich.

Usłyszałaś z łazienki głośne łupnięcie, chyba się wywrócił z wrażenia. Spakowałaś wszystko i możesz być spokojna. Scott po chwili już ubrany poszedł robić kanapki.
- Z czym chcesz najwięcej? - spytał się.

Z zesrem i chuda wedlina. Co sie stalo w lazience? spytalam zaniepokojona. Przytulilam sie do niego pomagajac z kanapkami.

- Jak usłyszałem jak otwierasz to poślizgnąłem się - odpowiedział.
Po chwili zaczął robić kanapki.

nic ci nie jest- spytałam zaniepokojona. może i nie lubił jak się martwię o niego ale mógł sobie coś zrobić z mojej winy.

- Przecież widzisz - powiedział chłopak. - Wszystko w porządku - właśnie terazskaleczył się w palca.
Syknął i trochę i sobie owinął go chusteczka by skończyć kanapki. Po chwili mieliście całkiem spory ich zapas.
- Gotowe - powiedział zadowolony z siebie.

-Nie obyło się bez poświęceń.- mruknelam calujac go w policzek. Spakowalam kanapki do torby.
-A teraz sio do samochodu. Ale już. Nie myśl tylko że bedziesz kierował. Ja zamkne dom i wlacze alarm.- wyciagnelam telefon łącząc alarm z telefonem. Dzięki temu wiem kiedy gdzie i kto się wlamie. Gdy wszystko było gotowe poszłam do samochodu.

- Nawet na chwilę mi nie dasz poprowadzić? - spytał się zawiedziony.
Po niedługim czasie wszystko było ogarnięte i chłopak niezbyt zadowolony siedział na miejscu pasażera. Patrzył się co chwila na kierownicę. Alarm był, jedzenie jest, bagaże są... Wszystko macie.

Będziesz mógł wjechać na parking. śmieje się i ruszylam. Tylko gdzie.
Gdzie jedziemy? spytałam chlopaka wyjeżdżając spod domu.

- Eee... Nie wiem w sumie, a gdzie byś chciała? - wyjął mapę i zaczął się jej przyglądać.
Ogólnie pogoda była ładna. Słońce świeciło. Idealnie na jazdę. Tym bardziej, że macie klimatyzację, nie musicie się przejmować goracem.

Nad jakieś jezioro bym pojechała. Zalokowala cię i pojechała się przejechac. zasmialam się smutno wiedząc że i on chciałby pojechać ze mną.
Poszlibysmy na spacer. rozmarzylam się patrząc kątem oka na mapę.

- No to ogólnie jeśli jechać tędy to za 5 godzin bbyśmy nad całkiem fajne dojechali - powiedział Scott. - No bardzo chętnie, tylko że ze mną żaden spacer, ciągle się wloke - stwierdził ze smutkiem.
Ogólnie trzymał mapę do góry nogami.