Gaz do dechy i jadem - Neytiri

Może przekreć mapę i zobacz ile wtedy będzie. usmiechnelam się.
No i co z tego? Mi to nie przeszkadza. usmiechnelam się i polozylam mu rękę na kolanie ciesząc się że samlchod to automat.

- O kurde, no tak. . - zasmiał się.
Po chwili odwrócił mapę i zaczął wodzić po niej palcem.
- Hm, to w takim razie wieczorem dotrzemy na dość sporą zaporę, ponoć niezłe widoki - powiedział.
Uśmiechnął się lekko i się rozsiadł wygodnie.

Jelop jelop. śmieje się i ciesząc się z pogody dodaje gazu. Cieszylam się na myśl że wsiade w końcu na motor. Poszukalam po omacku jego dłoni i splotlam nasze palce.

Chłopak pokazał ci język.
- No co? Pomylić się nie można? - spytał.
Splótł trochę mocniej wasze palce. Droga była dobra, minimum dziur... Chłopak natomiast ppatrzył się na kierownicę widocznie bardzo chcąc poprowadzić.

Aż tak? zasmialam się. Gladzilam kcikukem jego knykcie. Droga akurat na motor.
Chcesz poprowadzić? Ale ja wsiadam na motor. pomyślałam jadąc droga kątem oka patrząc na chłopaka.

- Jeszcze pytasz? - wyszczerzył się.
Po niedługim czasie ty byłaś na motocyklu. Scott uradowany dobral się do kierownicy.
- No i super, kurde dawna nie miałem okazji - ekscytował się.

Będę jechać tak że będę cię miała w zasięgu lusterek. Nie waz się mnie nawet gonić bo pozalujesz. warknelam ostrzegawczo. Odpalilam motor uradowana jak małe dziecko które dostało słodycze pod choinkę. Przecie każde dziecko kocha słodycze. Tak woec chwilę pogazowalam. Nie oby się bez marchewki z wydechu. Jednak za chwilę ruszylam wpierw powoli. Tak do 120km/h.

Po chwili ruszyłaś na swoim motocyklu. Chłopak też i chybawcale nie miał ochoty się ograniczać w prędkości. Droga była równa, prosta, do tego mało ludzi tutaj jeździło. A jednak nie... Chociaż... Ludzi nie ma, a jakiś nawiedzony motocykl bez kierowcy pędzi tędy około 200 km/h.

Zjechalam tak by nie wpaść na niego. Patrzylam w lusterka co robi Scott. Jakoś kolejengo wypadku nie chciałam przeżywać. Jechalam tak by w razie czego zostawić motor i mu pomoc.

Scott jak się okazało też stanął na boku. Na motocyklu, któryprzejechał obok was jak strzała faktycznie nie było kierowcy, a ten zdawał się doskonale wiedzieć, gdzie jedzie.
- Co to do jasnej cholery miało być?! - krzyknął chłopak, wysiadając z samochodu.

Jeździec bez głowy. A raczej ciała. odparlam spokojnie ściągając kask.
Dalej chcesz kierować? spytałam patrzac w ślad za motorem.

- Już mnie nogi bolą - powiedział.
Tak więc póki co koniec jego jazdy za kółkiem. Wpakowałaś maszynę na przyczepę i mogliściejuż dalej jechać, było wczesne popołudnie, niedługo trzeba będzie rozgladać się za noclegiem.

Daleko to nie zajechales. usmiechnelam się.
Kule wziales? spytałam wiedząc że są schowane. usiadlam za kierownicą.

- O shit zapomniałem - powiedział. - Kurde, to nie pochodzimy zbyt wiele - westchnął.
Dalej droga była spokojna. Zajechaliście do jakiegoś hotelu akurat jak droga już was męczyła. Byla 21.
- Zastanawia mnie ten motocykl - mruknął chłopak.

Pod plecakami coś jest dla cb. wyciagnij i nie marudz. usmiechnelam się przecierajac oczy. Byłam zmęczona. Rozejrzalam się po parkingu zobaczyć czy jest tu dużo sakochodow a co za tym idzie ludzi. Wyciagnelam sobie torbę i chłopakowi by wyjął kule. Zamknelam samochód i wlaczylam alarm. Osobiście wolalam by był tu garaż.
Nie tylko ciebie. Oj nie tylko ciebie. mruknelam cicho.

Samochodów było tak trzynaście, nie licząc waszego.
- Uff dzięki, co ja bym bez ciebie zrobił - wyszczerzył się chłopak.
W końcu wszystko było ogarnięte, a wy mogliście iść do hotelu.
- Możeszykuje ssię jakaś rządowa afera - mruknął Scott.

Byś siedział na wózku. powiedziałam cicho aby przypadkiem nie usłyszał.
Ta z transzmutowanymi samochodami które mają własne rozumy? zasmialam się pod nosem.
Skierowalam się do recepcji z chłopakiem pod pache. Jakoś mi nie orzeszkadzalo jego wolne tempo. Wzięłam od niego jedną kule i mogliśmy iść.

- Uważaj bo wykrakasz - powiedział chłopak.
W końcu dotarliscie. Jeden pokój dla dwóch osób - 100$. Trochę sobie liczą, ale jest kablówka i wifi. Scott jakoś sobie radził, ale jeszcze dużo ćwiczeń...

Żebyś się nie zdziwił. śmieje się do niego.
rzucilam mu książkę od jego rehablilitanta.
Cwicz. Ja ide się rozejrzeć. rzucilam torby na łóżko i wyszłam na zewnątrz. Wolalam siw upewnić czy motory dotrwaja do jutra. Wyciagnelam z bagażnika plandeke i je oslonilam.

Chłopak zaczął coś marudzić, ale nie dosłyszałaś co. Z motorami było wszystko w porządku. Samochód też ok... Jak wróciłaś to chłopak był w trakcie ćwiczeń. Widziałaś liczne blizny, które były pozostałościami po wypadku.
- Ugrh, chyba coraz lepiej mi idzie? - spytał się Scott.

Wiem że coraz lepiej Wygladasz. A jak ci idzie to nie wiem bo nie widzialan. usmiechnelam się siadajac na ziemi obok niego. Pocalowalam go w kark i oparlam go o swoje nogi.
I tak dużo dziś zrobiłeś. poglaskalam go po głowie.

Chłopak jeszcze trochę ćwiczyl. Faktycznie coraz lepiej.
- No, ale chcę kiedyś moc robić to co kiedyś - westchnął.
Oparł się o ciebie wygodnie. W pewnej chwili jednak coś zniszczylo wasz spokój. Alarm w samochodzie!

Pomoglam chłopakowi wstać z ziemi.
Dolaczysz do mnie. pobieglam do samocjodu zobaczyć co się dzieje.

Nagle samochód się uciszył. Ty akurat wtedy wybiegłaś na zewnątrz. Na parkingu stała spora ciężarówka, a twój samochód był w trochę innym miejscu i z odłączoną przyczepą, chwilę potem Scott też tutaj był.
- Hej, co to za znaczek? - zdziwił się, wskazując symbol na masce, który przypominał robo-twarz

Kij że znaczkiem. Motory są w innym miejscu. warknelam. Przyjzalam się jednak masce samochodu. Nie wiedziałam tylko na który samochód patrzec. Czy na ciężarówkę czy na naszym jest inny znaczek.